środa, 18 lutego 2015

Rozdział 13

*Pochylona czcionka oznacza wspomnienie 
____________________________________________________

Mała dziewczynka bardzo bała się ciemności. Po raz kolejny rodziców obudził jej krzyk. Bała się potworów z pod jej łóżka. Chwilę później do jej pokoju weszła zatroskana matka.
-Co się dzieje kochanie? - zapytała.
-Boję się mamusiu.
-Nic się nie martw ja cie obronie.

Wspomnienia wracały. Kiedyś bałam się ciemności, burzy, wszystkiego. Teraz nic nie jest straszne jak kiedyś. 
Siedzę spokojnie w swoim aucie czekając na start. Chwilę później zauważam Liam'a ,który zmierza w moim kierunku.
-Uzgodniliśmy wyścig długo dystansowy. Na tym GPS masz dokładną trasę. Startujemy w odstępach 10 minut ,a ty jedziesz jako ostatnia.
-Louis nie startuje? - pytam.
-Musi tu zostać. W razie problemów będziemy dzwonić.
-Oczywiście - posyłam lekki uśmiech w stronę chłopaka.
Cierpliwie patrzę na linię startu. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty. Ustawiłam się na linii startu i czekam na mojego przeciwnika. Po chwili po mojej prawej stronie pojawia się czerwone audi R6. Swój wzrok skupiam na blondynce ,która weszła pomiędzy nasze auta z flagą. Włączyłam swój GPS i ukazała mi się cała trasa. Zapięłam pasy i na znak startu szybko ruszyłam.
Kilka kilometrów dalej samochód mojego przeciwnika pozostał w tyle. Cała trasa to około 50 kilometrów. W okolicach 25 kilometra mój telefon zaczyna wibrować. Szybko odbieram:
-Wyścig skończony, Zayn został wyautowany. Za 5 Kilometrów powinnaś do niego dotrzeć. Śpiesz się, bo za niedługo zjawią się tam gliny. Zbieraj Malika i spotkamy się w domu - informuje mnie Lou.
-Zrozumiałam - szybko się rozłączam.
5 minut później byłam na miejscu. Malik siedział na barierce paląc papierosa. Zaparkowałam na poboczu i ruszyłam w jego stronę.
-Jesteś cały? - pytam.
-Bywało lepiej.
-Chodź ,bo zaraz gliny przyjadą - mówię.
Chłopak gasi papierosa i wsiada do auta.
-Jak to się stało? - pytam ostrożnie.
-Wszystko szło dobrze ,póki nie zobaczyłem ,że wysiadły mi hamulce.
-Musieli mi obluzować śruby, podczas jazdy po prostu się rozleciały.
Naszą uroczą pogawędkę przerwał wyłaniający się zza rogu patrol policji. Jak miło. 
-Może teraz coś wypróbuje - pomyślałam.
Wcisnęłam lekko kierownicę i od razu pojawił mi się panel turbo.
-Louis nigdy nie pokazywał takich cudeniek -mówi Malik.
-To moje dzieło jest, na razie to faza prototypu i muszę go teraz popróbować - uśmiecham się. 

**
Spanie jest chyba najgorszą rzeczą w moim życiu. Spanie w dodatku ,gdy śni ci się koszmar. To samo zawsze powraca, nie raz ze zdwojoną siłą, Najgorsze to niemożność wyrwania się z tego koszmaru samemu.
Krzyki ,które przecinają ciszę pokazują ,że jest coś czego się boisz, twoje najskrytsze demony. 

Przerwa w szkole zawsze ciągnie się w nieskończoność. Te chwile najczęściej spędzam sama ze sobą na ławce czytając książkę. Dziś jednak zamiast spokoju było inaczej.
Ktoś wyrwał mi książkę z ręki ,a tym kimś była Alice.
-Co tam sieroto? - zapytała z drwiną w głosie.
Wywróciłam oczami i wstałam, zabrałam książkę chcąc odejść w spokoju. Niestety nie był dany mi taki ruch ,bo od razu zostałam złapana za włosy. 
-Pozwolił ci ktoś odejść? - zapytała.
Poczułam pieczenie na policzku i już wiedziałam ,że to nie koniec. Dziewczyna zamachnęła się po raz drugi ,a ja postanowiłam zadziałać. Nikt nie będzie udawał ,że jest lepszy ode mnie. 
Zablokowałam jej rękę i uderzyłam ją w twarz.  Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wokół nas zebrał się niezły tłum ,a nauczyciele nie spieszyli się ,by zainterweniować. 
Około 10 minut później przybiegło dwóch nauczycieli ,którzy nas rozdzielili i wylądowałyśmy u dyrektora.  
W ten dzień ze szkoły wyszłam z siniakami i rozciętą wargą. Mogłam wreszcie pokazać ,że nie jestem taka słaba.

~*~

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 12

*Dzień później*
Postanowiłam nie zagłębiać się w rzeź dziejącą się później. Miałam tylko jeden warunek. Nina ma przeżyć.  Moje usilne błagania na szczęście zostały wysłuchane ,a później ekipa podrzuciła bomby do willi Diazów i wszystko poszła z dymem. Tak przynajmniej było widać i taką mieliśmy nadzieję.
Później prywatnym samolotem wróciliśmy do domu. Mój umysł był przeciążony. Co chwilę przed moimi oczami pojawiały się obrazy z minionego dnia. To było zdecydowanie za dużo.
 Od razu po powrocie do domu wypiłam dwie butelki szkockiej. Czuje się tak jakby wszystko się posypało ,choć tak wcale nie jest. Było bardzo blisko ,ale się udało. Cały dzień leżałam w łóżku tępo wpatrując się w sufit.  Louis kilka razy był u mnie ,ale nie podejmował ze mną rozmowy.
Gdy po raz kolejny wparował do pokoju tym razem podszedł do łóżka i położył się obok mnie.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Nie mam pojęcia, nie wiem dlaczego ,ale cały pobyt w Hiszpanii to było za dużo.
-Brałaś te tabletki?
Pewnie teraz wszyscy będą uważać mnie za wariatkę ,ale kiedy zmarł mój chłopak wpadłam w ciężką depresję i lekarz przepisał mi tabletki 'na gorsze dni'.
Pokręciłam przecząco głową ,a chłopak wstał i wyszedł ,a po chwili wrócił ze szklaną wody i tabletkami.
-Dziękuje Lou - uśmiechnęłam się lekko.
-Bierz powinno być lepiej.
Szybko połknęłam piguły i położyłam się spać.
-Odpocznij sobie ,jutro będziesz jak nowa - powiedział Louis i wyszedł.
 Ja szybko oddałam się w objęcia Morfeusza.

*Rano*
Obudziły mnie dźwięki mojej ulubionej piosenki 'Dangerous' Davida Guetty.

'You take me down

Spin me around

You got me running all the lights'


Moje powieki lekko się uniosły i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dzwonił Lou.
-Czego chcesz braciszku? - zapytałam odbierając.
-Słyszę ,że humorek się poprawił.
-Jasne ,a teraz mów po co dzwonisz,
-Co chcesz na śniadanie królewno?
-Cokolwiek do zjedzenia ,bo jestem głodna.
-Ok, za 10 minut zejdź na dół.
Rozłączyłam się i powędrowałam do łazienki na szybki prysznic. Później ubrałam się w ten zestaw i zbiegłam do kuchni ,gdzie ujrzałam Lou siedzącego za stołem zastawionym różnymi pysznościami.
Szybko zjadłam śniadanie i postanowiłam wybrać się na zakupy.
Cały dzień spędziłam na zakupach w galerii. Kupiłam kilka nowych ciuchów i produkty spożywcze do lodówki ,która ostatnio zaświeciła pustkami.
Do domu wróciłam pod wieczór. W salonie spotkałam Lou i El.
-Nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałam.
-Co tam u ciebie Angel? - zapytała El.
-Jest ok, ja już sobie pójdę.
Rozpakowałam zakupy i poszłam do swojego pokoju. Chwile po przekroczeniu progu pokoju dostałam SMS'a od Liama :
Potrzebna ekipa na wyścigi od zaraz, stare magazyny na obrzeżach  Xx

Szybko przebrałam się w wygodniejsze ubrania i ponownie zawitałam do salonu. Widać ,że Louis też przygotowuje się do wyjścia.
-Zabierz ze sobą pistolet ,bo może się przydać - powiedział brat.
-Ok
Po drodze do garażu zabrałam dwa pistolety i wsiadłam do swojego Audi.
Na miejscu byłam około pół godziny później. Zebrało się już sporo osób. Wyruszyłam w poszukiwaniu jakieś znajomej twarzyczki. W tłumie dostrzegłam Liama ,głównego kierownika tego zamieszania. Po przedarciu się przez tłum zapytałam go:
-O co chodzi ??
-Jakieś zjeby wyzwały nas na wyścigi i oto jesteśmy tutaj.
-To kiedy zaczynamy?
-Louis zaraz się zjawi to zaczniemy.
-Okej.
W drodze powrotnej do mojego samochodu zostałam zaczepiona przez jakiegoś chłopaka.
-Co taka piękna istotka robi w tak niebezpiecznym miejscu?
-Nieważne.
Usłyszałam znajome głosy ,mówiące o rozpoczęciu wyścigu.
-Muszę iść
Rozpoczynamy zabawę proszę państwa !!


~*~
Chciałabym przeprosić i podziękować za wszystko. 
Blog ma coraz więcej nowych wyświetleń ,ale mało komentarzy.
Chciałabym zobaczyć waszą obecność ,że jesteście i czytacie to.
Przypominam ,że jest możliwość komentowania z anonima 

<3

Szablon by Selly