sobota, 27 grudnia 2014

Ogłoszenie !!

Przepraszam , nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział ,bo padł mi system w komputerze i teraz czekam na odpowiedź od informatyka. Kiedy tylko będę mogła postaram się dodać taki długi rozdział. Mam nadzieję ,że ktoś jeszcze czyta tego bloga   

Chcę wam życzyć udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :)
<3

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 11

~*~

W ciągu 10 minut wszyscy zebrali się w moim tajnym biurze. Szybko wyjaśniłem im całą sytuację i od razu zabraliśmy się do roboty.
Siedziałem dość długo przy laptopie nim rozgryzłem system więzienny w Hiszpanii. Liam opracowywał najlepsze sposoby wyciągnięcia Angel ,a Harry, Zayn i Niall zbierali ekipę w Barcelonie.
Połowę dnia wykorzystaliśmy na opracowanie planu i teraz pakujemy się do prywatnego samolotu, pełni nadziei. Ciekawe jak radzi sobie An.

*P.O.V. Angel*
Pierwsze godziny siedzenia tutaj były istna katorgą. Siedziałam na podłodze i wpatrywałam się w różne punkty mojej celi ,co jakiś czas zmieniając pozycję. Strażniczka powiedziałam mi otwarcie ,że jestem jak osoba obłąkana. Może udawanie psychicznej jest dobrym pomysłem?! Czas okropnie się przeciągał ,można powiedzieć w nie skończoność.  Po jakimś czasie zmęczona "nic nie robieniem" zasnęłam.
Obudziło mnie zgrzytanie krat. Otwarłam oczy i ze zdumieniem wpatrywałam się w postać za strażniczką.
-Black, przyszedł twój adwokat - powiedziała kobieta.
Cieszyłam się jak małe dziecko na jego widok. On też był widocznie uradowany moją poprawą humoru. Ubrany był w dopasowany czarny garnitur i miał ze sobą skórzana teczkę adwokacką. Po odejściu strażniczki rzuciłam się mu w objęcia.
-Louis! - powiedziałam.
-Stęskniłaś się mała? - zapytał z uśmieszkiem.
-Jasne. Po co tu jesteś?
-Musimy cie stąd wyciągnąć i mam zamiar przedstawić plan działań ,bo ty jesteś potrzebna.
W przeciągu 15 minut wyjaśnił mi wszystko. Walka rozegra się wieczorem. Uda się lub wszyscy pójdziemy siedzieć.
-Kto cie wkopał? - zapytał na koniec.
Niemal bezgłośnie wypowiedziałam "Lewis" ,a na horyzoncie pojawiła się ta upierdliwa baba.
-Do widzenia - rzucił urzędowym tonem Louis i wyszedł.
-Przystojny ten twój adwokacik - powiedziała strażniczka.
-Tak pani sądzi?
-Mów mi Helen.
-Andrea.
-Wracając. twój adwokat nie jest głupiutki i pewnie dużo kosztuje.
 -Pewnie tak, nie znam się na tym.
Helen nie kontynuowała rozmowy ,tylko wróciła na swoje miejsce. Muszę ją dopisać do mojej listy osób ,które zrobiły coś pożytecznego dla mnie.
Odliczałam najpierw godziny ,a później minuty do rozpoczęcia akcji. Dziwiło mnie to ,że aż dwudziestko ludzi chce mnie stąd wydostać.
Pozostało tylko około dziesięciu minut ,a ja stałam dokładnie na środku pomieszczenia. Powoli odliczałam czas w myślach. Po dwóch dniach wszyscy wokół uznali ,że jestem nieźle szurnięta.
Trzy sekundy, dwie sekundy, jedna...
Nagle światło zgasło i rozległy się odgłosy podobne do wybuchu.
-Ktoś zaatakował czwarte skrzydło, daleko od nas - powiedziałam Helen.
Niecałą minutę później rąbnęło w skrzydle drugim czyli u nas.
-Zaraz wracam - poinformowała mnie kobieta.
Wszystko niczym jakiś niezły film akcji. Chwilę później ujrzałam Niall'a i Harrego w kominiarkach razem z trzema innymi chłopakami. Jeden z nich zaczął majstrować przy zamku mojej celi i po chwili otworzył.
-Dobra, wynosimy się stąd! - wrzasnął Niall
Zostałam pociągnięta przez Hazze do podstawionego czarnego vana i odjechaliśmy.
Około godzinę później dotarliśmy na obrzeża miasta do jakieś rezydencji.
-Tymczasowe mieszkanko - wyjaśnił Niall.
W salonie zobaczyłam Louisa ,który intensywnie wlepia swoje oczy w ekran laptopa. Był ranny w ramię ,ale jego wzrok był zwrócony w stronę czegoś innego ,jakby od tego właśnie zależało jego życie.
Podeszłam do niego i zamknęłam mu komputer. Popatrzył na mnie z troszeczkę wykrzywionym z bólu uśmieszkiem.
-Dajcie apteczkę ,bo muszę go opatrzyć.
Chwilę później ktoś rzucił mi w ręce pudełko ,o które prosiłam.
Szybko uporałam się z rana. Jako jedyna byłam zdolna opatrywać zranionych ludzi po tej linii frontu.
-Kiedy wracamy do domu? - zapytałam.
-Musimy wykonać jeszcze jedną misję - uśmiechnął się tajemniczo Lou.
O cholera ....

~*~

sobota, 22 listopada 2014

10. End?

-Dobry wieczór. Panna Andrea Black?
-Tak.
-Pójdzie pani z nami musimy wyjaśnić kilka spraw.
-Zabiorę jeszcze dokumenty.
Wrzuciłam potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam.

*P.O.V. Louis*
Już po raz trzeci obróciłem kopertę w rękach. Do domu wróciłem dopiero nad ranem i zastałem go pusty.
Kilka chwil później po głębszych namysłach wyciągałem kartkę i zacząłem czytać.
"Kochany Lou!
Piszę ten list ,ponieważ chciałabym wyjaśnić kilka spraw.
Wreszcie po kilku latach zdołałam Ci powiedzieć prawdę o ojcu. Właśnie kiedy po jego śmierci przeglądałam pocztę natrafiłam na ciekawy E-Mail. Napisała do znana już Ci kobieta ,którą pobiłam. Niedługo później odkryłam całą konwersację ,przez co się we mnie zagotowało. Jak wiesz zadziałałam bardzo szybko. Ojciec zdradzał mamę ,przez około rok. Nie wiedziałam jak to powiedzieć ,ale wyszło samo. Wszystko było moją tajemnicą. Za to chciałam przeprosić.
Kolejną rzeczą jest wspomnienie o twoich dziwkach w naszej kłótni. Nie chciałam powiedzieć tego ,ale sam wiesz ,że taka była prawda. Cieszę się ,że znalazłeś taką osobę jak Eleonor. Wiem ,że bardzo Ci na niej zależy i mam nadzieję ,że tego nie zepsujesz.
Zrobiłam sobie wakacje w Hiszpanii. W razie jakich ko;wiek problemów skontaktuje się z Tobą.


Całuje Angel"

Na samym dole kartki widniał odcisk szminki An. Dam jej odpocząć i pomyśleć. Usiadłem na stole w kuchni i zadzwoniłem do El.

*P.O.V. Angel*
Od pół godziny siedziałam w sali przesłuchań. Wygodnie rozłożona na krześle czekałam.
Około 10 minut później do pomieszczenia weszli ludzie z dochodzeniówki. Zaczynamy zabawę.
-Andrea Black? - zapytała kobieta.
-Tak.
-Nazywam się Rachel Andrew ,a to Mark Richards. Zajmujemy się sprawą Lewisa Diaz. Wisze coś na jego temat?
Uniosłam brew w pytającym geście.
-Nie udawaj głupiej! Dobrze wiemy ,że wczoraj byłaś w posiadłości Diaza - powiedział gość.
Nie podobał mi się od samego wejścia, 
Nic mu do tego. Dobrze wiemy ,że nic z tego nie będzie.
-Wczoraj włamałaś się do naszego systemu.
-Jakieś dowody?
Rzucono mi przed oczy trzy kartki. Szybko zapoznałam się z treścią. Do części mogłabym się przyznać. Najprostsze kodowanie jest dla frajerów.
-Jak będzie ? - zapytała kobieta.
-Nie znam się na czymś takim.
-Powiedz nam coś o Lewisie.
Wkopać chuja czy nie?
-Niezłe ciacho z niego. Świetnie całuje i jest niezły w łóżku - postanowiłam troszku zagrać.
-Co wiesz na temat jego planów?
-Co miał mi się zwierzać?
-Może posiedzisz sobie u nas na 72h to sobie coś jednak przypomnisz?
Co to ,to nie kurwa. Ściągną moje odciski i już po mnie.
-Widzę ,że nic nam nie powiesz to jednak sobie posiedzisz.
-Mogę wykonać jeden telefon?
-Proszę, tylko szybko.
Wybrałam numer do Louisa. W duchu modliłam się ,żeby odebrał. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos.
-An?
-Słuchaj, 3 dni ,więzienie Hiszpania. Pomocy - zaczęłam nawijać do niego po francusku z nadzieją ,że zrozumie.
-Pomożemy ci.
Wypuściłam głośno powietrze i rozłączyłam się. Jestem uratowana.

*P.O.V. Louis*
Nie wiem jak to zrobię ,ale muszę ją wyciągnąć. JEśli zobaczą ,że Andrea i Angel to ta sama osoba wkopiemy się wszyscy. 
Muszę zwołać całą ekipę...

---------------------------------------------------
Dziękuję za wszystko,
niestety rozdział krótkie,
ale jestem zadziwiona w jak szybkim tępie rośnie ilość odsłon
DZIĘKUJĘ ♥


poniedziałek, 10 listopada 2014

09. Problem?

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM !!!

Rano obudziło mnie uporczywe dzwonienie do drzwi.
Założyłam szlafrok i otworzyłam je. Ujrzałam Ninę - stara koleżanka z Hiszpanii.
-Cześć Angel.  Jednak to prawda ,że przyjechałaś.
-Hej, Jak widzisz jestem na wakacjach.
-Mam dla ciebie ciekawe zlecenie.
-Wchodź do środka.
Po rozgoszczeniu się Niny w salonie szybko streściła mi cały plan:
-Potrzebujemy informacji na temat tych ludzi - rzuciła mi kartkę na stół.
-Jak mam pomóc?
-Mierda!* An musisz włamać się do systemu rządowego i poszukać. Ktoś na nas poluje i bez informacji wyłapią nas jak psy.
Spojrzałam na listę.
-Na jutro będzie gotowe.
-Ratujesz nas. Spotkajmy się u mnie jutro.
-Jasne.
-Do zobaczenia.
Jak szybko się pojawiła tak samo zniknęła
Zaraz po wyjściu Niny wyciągnęłam laptopa i zrobiłam włam do rządowych. Ciekawe czy zauważą.
Do rana opracowywałam całą listę z rezultatem wypchanej teczki.
Około południa zapakowałam potrzebne rzeczy, odświeżyłam się i pojechałam do willi Diazów.
Zaraz po dotarciu na miejsce zostałam zaprowadzona do podziemi,gdzie czekał na mnie Lewis. Czemu wszyscy gangsterzy muszą być tak przystojni?! Obok niego stała Catalina - kolejna panna do kompletu. Czasami wydaje mi się to bez sensu ,ale nie o tym teraz mowa.
Całej ekipie wyjaśniłam wszystko i czułam jak Lewis cały czas uporczywie mnie obserwuje.
-To wszystko. Ja już muszę iść.
-Odprowadzę Cię - zaproponował Lew.
-Dziękuję trafię do wyjścia.
Opuściłam pomieszczenie ze swoim "towarzyszem". Podążał za mną krok w krok.
-Czego chcesz Lewis? - zapytałam.
-Wypiękniałaś przez ostatnie lata.
-Idź sobie przeleć swoją laskę i nie bajeruj mi tutaj.
Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
-Mnie się nie ignoruje - warknął.
-Ja to zrobię.
Ignorując moje protesty zaczął mnie zachłannie całować. Właśnie w tedy mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach. Powoli sięgnęłam za pasek spodni i wyciągnęłam broń. Przyłożyłam lufę do skroni Lewisa trzymając palec na spuście.
-Teraz z łaski swojej się odsuń i daj przejść. Miło było ,ale muszę iść.
Chłopak odsunął się ,ale dalej na jego twarzy widniał chamski uśmieszek.
-Jeszcze będziesz krzyczeć moje imię - powiedział.
Odeszłam kawałek i wycelowałam w jego nogę ,ale kula specjalnie wbiła się w podłogę koło niego.
Czemu mnie to spotyka?
Wybiegłam do samochodu i odjechałam do domu.
Po wejściu od razu wyciągnęłam butelkę wódki i paczkę amfetaminy. Czas się wyluzować. Rozsypałam proszek na szklanym blacie ,zwinęłam banknot 100 dolarowy i wciągnęłam cały materiał. Otworzyłam butelkę i pociągnęłam łyka.
Po niezłej fazie otrząsnęłam się następnego dnia po południu. Ogarnęłam bałagan i wskoczyłam pod prysznic.
Już pod wieczór usłyszałam pukanie do drzwi. Ciekawe kto to? Powędrowałam do wejścia i otworzyłam. Chwilę później ujrzałam dwóch policjantów.
Houston mamy problem !!!

*Mierda! (hiszp.) - Jasna cholera!


~*~
Chciałabym podziękować wszystkim za 1 tyś. wyświetleń 
mam nadzieję ,że ten rozdział przypadnie wam do gustu 
czekam na opinie ♥
cieszę się ,że komentujecie ,bo to nakręca mnie do działania
dziękuję Dominice za pomysł na kolejny rozdział
i Wojtkowi za bardzo szczerą opinię

Oczywiście szczególnie podziękowania dla czytelników


niedziela, 19 października 2014

08. I hate me too

 Coraz milej się robi, po prostu zajebiście.
2 godziny później impreza znacznie się rozkręciła. Siedziałam przy barze popijając drinka i flirtując z gośćmi.
Poszłam do toalety i zaczęłam poprawiać makijaż. Nagle jak gdyby z nikąd pojawił się Neymar. Od razu zostałam przygwożdżona do ściany bez większych szans ucieczki.
-Pięknie wyglądasz - uśmiechnął się do mnie cwaniacko.
-Mam to uważać za komplement czy jednak coś innego? - zapytałam.
-Jak wolisz maleńka.
Ney bez żadnego skrępowania pocałował mnie namiętnie.
Pieprzony Neymar.
Korzystając z chwili jego kompletnego zatracenia się szybko uciekłam.
Przeszłam do drugiej toalety i przed lustrem zakończyłam rozpoczętą czynność. Z jednej z kabin dochodziły lekko stłumione jęki ,a po chwili zobaczyłam Perri z jakimś gościem. Cóż daje na prawo i lewo to też Zayn lubi sobie chadzać na panienki. Przeszłam na salę i po chwili zostałam pociągnięta na czyjeś kolana. Tym ktosiem okazał się nasz cel,Drugi bok sukcesywnie okupowała Louise.
-Twoja koleżanka ,że jesteś czegoś warta - powiedział.
-Bez przesady.
-Muszę się przekonać ,ale to później.
I od razu skręcę ci kark bez żadnego zawahania - mówiłam w myślach.
Jego ręka powędrowała na moje udo i  z każda chwilą przemieszczała się wyżej.Godzinę później ,gdy praktycznie zostałam obmacana już wszędzie razem z Lou zapitego w trupa delikwenta zaciągnęłyśmy do ekskluzywnych pokoi. Gość strasznie się na nas napalił. Gdy dotarłyśmy do jednego z pomieszczeń od razu rzuciłyśmy go na kolana.
-Oddaję tobie tą przyjemność - powiedziałam do Lou.
Jednym zwinnym ruchem Louise pozbawiła go życia skręcając mu kark. Przybiłyśmy sobie piątkę i wróciłyśmy na imprezę. Louis widząc nas ponownie zarządził powrót do domu.
30 minut później zapragnęłam będąc juz w domu - jak najkrótszej drogi do łóżka. Został tylko Zayn ,który szedł za mną jak cień ,aż do mojego pokoju.
-Czego Malik?
-Ciebie kochana.
Mulat zaczął mnie namiętnie całować i wszedł do pokoju.
***
Po przyjemnie spędzonej nocy ubrałam się i zauważyłam ,że Malik już wcześniej ulotnił się przez okno. Zeszłam do kuchni ,gdzie jak co dzień siedział Lou.
-Ciebie już do reszty pojebało? - warknął na mnie.
-O co ci chodzi?
-Spałaś z Malikiem.
-Twój to interes?
-Myślałem ,że nie pieprzysz się z pierwszym lepszym.
-Powiesz mi pewnie jeszcze ,że robi się to tylko z miłości? Ty niby co tydzień pieprzyłeś inna ,a ja jakoś ci tego nie wypominałam ,albo ojciec obrabiał inne na boku ,bo nas kochał? Rób co chcesz ja jestem tylko wredna suka bez uczuć!!
Uciekłam czując ,że do moich oczu napływa coraz więcej łez. Zamknęłam się w swoim pokoju i pozwoliłam sobie się kompletnie popłakać.
Pół godziny później wzięłam się w garść i doprowadziłam do porządku. Ubrałam zwykłe dżinsy i bluzę. Wyskoczyłam przez okno i pobiegłam do domu Nialla.
Gdy zadzwoniłam do drzwi chłopaka pojawił się od razu i widząc mnie w nie najlepszym stanie od razu zaprosił do środka i okrył kocem.
-Co się stało? - zapytał
Opowiedziałam mu historię całego poranka, o kochankach ojca.
-Jak na to zareagował?
-Nic nie zrobił ,a ja uciekłam. Czy on naprawdę myślał ,że pobiłam tą dziwkę ,bo tak mi się podobało?
Chłopak z uwaga mnie słuchał.
-Czemu nie powiedziałaś mu od razu?
-Niby jak "Pobiłam ta lalę ,bo wiesz to była kochanka ojca". Bez sensu.
-W sumie lepiej późno ,niż wcale.
-Dzięki Niall. Teraz lepiej byłoby gdzieś uciec.
-Jedź na wakacje.
-Może to i racja. Polecę na dwa-trzy tygodnie. Hiszpania ,to będzie dobry wybór.
-Słyszałem ,że macie w Barcelonie niezłą chatę.
-Dokładnie. Pożycz na chwilę laptopa.
Zarezerwowałam prywatny lot do Barcelony na wieczór. Niall podwiózł mnie pod dom. Spakowałam potrzebne rzeczy, mieszcząc się w dwóch walizkach. Wpakowałam dwa pistolety (na wszelki wypadek) oraz pozwolenia na nie. Napisałam list do Lou,w którym wyjaśniłam to i owo. Zbliżał się wieczór ,a ja zamówiłam taksówkę na lotnisko.
Nad ranem przywitała mnie słoneczna Barcelona.
Niedługo później przekroczyłam próg domu i rzuciłam walizki w kat. Powędrowałam do kuchni i zrobiłam sobie kawę.
Rozłożyłam się w salonie i włączyłam plazmę.
Około południa rozpakowałam swoje rzeczy ,a później poszłam na długi spacer.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Po ich otwarciu zobaczyłam ...

~*~
Koniec rozdziału numer osiem. 
Mam nadzieję ,że to co piszę ma sens i przepraszam za wszelkie błędy.
Co sadzicie o kłótni Lou z An?
Co chcielibyście zobaczyć dalej?




niedziela, 5 października 2014

07. Idiot

Pierwszy i ostatni wyrok jaki otrzymałam był za pobicie. Pewnie zastanawiacie się kogo? Była to kochanka ojca. Niby taka przykładna rodzinka ,a tu taki problem. Na szczęście to tylko zawiasy były. Zrobiłam to po śmierci rodziców ,gdy przez przypadek przeglądałam pocztę ojca. Zastanawiacie się skąd wzięłam hasło. Rzecz prosta. Ostatnio na swoje potrzeby włamałam się do systemu FBI i NASA.
Gdy odkryłam miejsce jej zamieszkania potoczyła się to szybko. Na początek dziwka do niczego się nie przyznała ,lecz po kilku ciosach wyśpiewała wszystko. Pobiłam ją prawie do nieprzytomności. Gdyby nie Lou skończyło by się na czymś gorszym. Był to pierwszy raz ,a później wciągnęłam się w gang i pomoc Louisowi w prowadzeniu firmy. Oczywiście wszyscy byli w szoku. Takie to dziwne? Wszystkie stare koleżanki odeszły. Pojawili się chłopcy i ludzie z gangu. Inne życie. Imprezy, alkohol, narkotyki. Wszystko inaczej.
W domu przebrałam się w krótkie spodenki i koszulę w kratę. Zeszłam do garażu i rozpakowałam części, od razu zabierając się do pracy.

*Miesiąc później*
Dziś nareszcie pozbyłam się gipsu i chyba tak szczęśliwa to nigdy nie byłam. Z takiej racji już z uwolnioną nogą szykowałam się do wyjścia.
Ubrałam czarną sukienkę bez ramiączek sięgającą mi do połowy ud.
Włosy skręciłam na lokówce. Oczy podkreśliłam grubymi czarnymi kreskami i wytuszowałam rzęsy ,a usta umalowałam krwistoczerwoną szminką. Lou podwiózł mnie do klubu z wyraźnym zadowoleniem z mojej poprawy humoru. Szybko ulokowałam się przy barze i zamówiłam pierwszego drinka. Około 10 minut później obok mnie krzesło zajęła znana mi osoba.
-Neymar kiedy wróciłeś ?
-Cześć An.Wróciłem wczoraj z NY.
-Nie sądziłam ,że spotkam cie tu.
Rozmowa szybko się rozkręciła.
Już nad ranem zakończyliśmy imprezę. Wyszłam z klubu i zamówiłam taksówkę.
Przekraczając próg domu ściągnęłam szpilki i udałam się do kuchni.
Przy stole popijając kawę siedział Louis.
-Cześć. Zastanawiałem się kiedy wrócisz.
-Hej. Już jestem. Która godzina?
-Dochodzi dziewiąta.
-Pięknie.
-Jedziesz dziś na wyścigi?
-Popatrzeć ,ewentualnie popilnować.
-Ok to zadzwonię do Marka.
-A ty się ścigasz?
-Mhm. El będzie wtedy pod twoją opieką.
-Okej ,a i jeszcze jedno Neymar wrócił. Teraz dobranoc.
Po przyjściu do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

**Kilka godzin później**
Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Japierdole. Wchodzić.
Drzwi otworzyły się i pojawił się w nich Zayn ,który od razu z zaskoczenia dostał poduszka w głowę.
-Wstawaj śpiochu.
-Zaraz przyjdę.
Wyszedł ,a ja powędrowałam do łazienki i odnowiłam makijaż. Z szafy wyciągnęłam kombinezon i ubrałam go. Buty wzięłam w ręce i na bosaka zeszłam do kuchni. Miło ,że w całym domu jest ogrzewana podłoga. W pomieszczeniu siedzieli chłopcy i El. Na stole czekała dla mnie mocna kawa. Ktoś wie co dobre.
-Dzień dobry wszystkim. Wypiję i zmykam.
Szybko wypiłam przygotowany dla mnie napój i zeszłam do garażu. Wyciągnęłam nową tablicę rejestracyjną, zakrzywiłam i zamontowałam ją. Ubrałam buty i udałam się na obrzeża Londynu.
Po 15 minutach dotarłam na na wyścigi. Powoli wszyscy zainteresowani zbierali się. Podjechałam do "biura" i zgłosiłam swoją gotowość. Dostałam krótkofalówkę i przydział na stacjonowanie w odległości kilometra od startu.
Niedługo później zjawił się Lou i Eleonor. Poinstruował dziewczynę i przekazał pod moją opiekę.
Ustawiłam się na pozycji i zaczął się wyścig, Odpowiadałam również na pytania El dotyczące wyścigu.
Przed umówionym ostatnim okrążeniem dostrzegłam zbliżające się migawki policyjne.
-Zwijamy się bo psy jadą - nadałam komunikat.
Podałam kask dziewczynie.
Z piskiem opon wyjechałam na drogę ,a policja szybko zrobiła obławę. Zgasiłam światła i na pełnym gazie ruszyłam w stronę domu.
Pół godziny później leżałam na kanapie ubrana w szary dres. Musimy omówić plan jutrzejszej akcji.
Powoli wszyscy napływali do salonu.
Po 15 minutach w salonie zasiadali już wszyscy: chłopcy, Dan, Pezz, Sophia, Katy, Summer i El.
-Tak ,więc spotkaliśmy się tu po to by omówić plan akcji. Jutro organizowana jest impreza u gościa ,który wisi nam sporą kasę. Musimy go zlikwidować. Dziś ma przyjechać jeszcze Louise ,więc mamy zapewnione wsparcie. Dziewczyny wystąpią jako panie do towarzystwa ,a my będziemy ochroną. Cel jest jeden ,później zwijamy zabawki. To ubrania dla was - wyjaśnił Lou.
Rzucił każdej wdzianko. Składał się na to czarny koronkowy gorset i dżinsowe spodenki niezasłaniające nawet tyłka.
-Zbiórka jutro o 18 ,w tym samym miejscu.
Po zakończeniu od razu udałam się do spania.
Obudziłam się już po południu i z wielką niechęcią zeszłam do kuchni ,gdzie zrobiłam sobie kawę i kilka naleśników z nutellą.
Po zjedzeniu jakże wytrawnego śniadania przygotowałam sobie gorącą kąpiel. Siedziałam w wannie póki woda nie stała się zimna.
Wyszłam z wody i zabrałam się za suszenie włosów ,które w momencie pokręciły się. Użyłam do nich tylko lakieru. Usiadłam na łóżku i pomalowałam paznokcie na fioletowo.
Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał godzinę 17. Ubrałam zestaw na dziś, zrobiłam mocny makijaż i wybrałam najwyższe szpilki jakie znalazłam w kolorze białym. Nałożyłam  płaszcz koloru czerwonego ,który sięgał mi do kolan.
Zeszłam do salonu 10 minut przed czasem. W pokoju siedział Louis z Lou i zgadnijcie kto jeszcze? Proszę państwa Neymar da Silva we własnej osobie. Coraz milej się robi, po prostu zajebiście.






--------------------------------------------------------
Oto rozdział numer 7 nad ,którym pracowałam 2 tygodnie ,a i tak wyszedł jak wyszedł.
Co wy o tym sądzicie?



sobota, 20 września 2014

06. Not everyone has a dream

Mój akt rozpaczy musiał zauważyć Louis ,bo od razu zjawił się w garażu.
-Naprawisz go i będzie jak nowy.
-No tak ,bo pewnie mam zakaz wychodzenia. Tylko do firmy.
-Czytasz mi w myślach kotek.
-Przecież cię znam.
Bez pospiechu wygramoliłam się na górę i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę jako kolację. Po zjedzeniu posiłku zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju ,ale oczywiście  w salonie zastałam chłopców.
-To ja może pomogę pięknej pani ? - zapytał Niall.
-Dziękuję, piękna pani sobie poradzi.
Jednak niewzruszony moimi słowami blondyn wziął mnie na ręce i zaniósł pod same drzwi mojego pokoju. Szybko weszłam do pomieszczenia i zamknęłam je przed nosem chłopaka.
Rzuciłam się na łóżko i otworzyłam laptopa. Przez 2 godziny szukałam części do motocykla i zamówiłam do tego kilka dodatków z czego wyszedł niemały rachunek. Dobrze ,że wszystko ma być dostarczone na jutro.
Wykonałam wieczorną toaletę i poszłam spać.
Wstałam około 10. Ubrałam się w to. Zakuśtykałam do kuchni gdzie krzątała się pani Moon - starsza pani ,niewysoka o krótkich już posiwiałych włosach jest u nas gosposią.
-Dzień dobry pani Moon.
-Witaj Angel. Mam dla ciebie śniadanie i wiadomość od pana Louisa.
Posunęła mi pod nos kilka naleśników i kawę.
-Dziękuję. Co powiedział Lou ?
-Kazał przekazać, że kule do chodzenia ma pani przy wyjściu i kazał uważać.
-Rozumiem. Do południa powinna przyjść dla mnie przesyłka to proszę ją odebrać i kazać postawić w garażu.
Wyciągnęłam 900 dolarów z kieszeni i postawiłam na stole. Przy wyjściu zabrałam kule i wyszłam przed dom ,gdzie czekał mój osobisty szofer Ross. Pokierowałam go w stronę firmy gdzie byliśmy 30 minut później.
Na wejściu zostałam przywitana dziwnymi spojrzeniami. Nigdy nie widzieli człowieka z nogą w gipsie? Udałam się w stronę windy i wcisnęłam odpowiedni przycisk.
Na biurku czekał niezły stos papierów.Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i dokładnie lustrowałam każdą kartkę.
Po niecałej godzinie zaczęły nie zgadzać się pewne ceny ,więc zajęłam się tym dokładniej.
Po dokładnych obliczeniach na wszystkie możliwe sposoby dalej się nie zgadzało. Wszystko dokładnie opisałam i wyszło na to ,że któryś z pracowników nas okrada. Miło.
Zadzwoniłam do Tommo i opowiedziałam o sprawie. Postanowił szybko przyjechać. Sekretarce kazałam zorganizować zebranie pracowników.
Wszyscy zebrali się w sali konferencyjnej. Usiadłam na stole ,a kilka sekund później zjawił się Lou z miną niewyrażającą nic dobrego.
-Tak ,więc zebrałem was tutaj po to ,by wyjaśnić jedną sprawę.
-Przeglądają dzisiaj wszystkie faktury wyszło na to ,że brakuje dość dużych pieniędzy na koncie. Wie ktoś cokolwiek na ten temat ? - zapytałam.
Na sali zapanowała grobowa cisza. Robi się coraz ciekawiej.
-Naprawdę nic nikt nie wie ? - zadałam pytanie z ironią w głosie.
-W takim razie nikt się nie obrazi jak na koniec miesiąca każdy dostanie połowę wypłaty - powiedział Lou.
Wszyscy zaczęli szeptać do siebie. Może ktoś ma na tyle odwagi ?
Po kilku minutach z tłumu zaczęła wyłaniać się jakaś postać. Nareszcie. Ochrona zabrał delikwenta i zaprowadziła go pewnie do pokoju przesłuchań.
-Dziękujemy za uwagę możecie wracać już do pracy - powiedziałam.
Wszyscy powoli opuścili salę ,a ja wyszłam jako ostatnia ...

-------------------------------------------------------------------------------------
Krótko ,bo krótko ,ale zawsze coś.
Za wszelkie błędy przepraszam.
Co sądzicie ?
Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach w komentarzu zostaw nazwę TT lub Ask'a


piątek, 5 września 2014

05. Are you Ok ?

**Później**
Niedługo trzeba było czekać ,aż miejsce przy barze obok mnie zajmie jakiś przystojniak. Podobny był do kogoś. Wspomnienia związane z jedynym chłopakiem ,którego kochałam nasunęły się bardzo szybko.

*Wspomnienie*
Mieliśmy wtedy po 17 lat. James był wysokim brunetem o niebieskich oczach. Można powiedzieć ,że zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia ,czy jak to się tam mówi poetycko. Byłam wtedy szczęśliwa i zakochana. Wszystko szło jak z bajki. Tylko bajki są nierealne. 
Ten dzień był niezwykły. Moje 17 urodziny. Lou wyszedł z chłopakami ,a do mnie wpadł James. Już wczoraj zapowiedział ,że będzie to cudowny dzień. Tego właśnie dnia przeżyłam swój pierwszy raz.
Następnego dnia już o 6 rano poszłam razem z J odprowadzić go do domu. Szliśmy spacerkiem i śmialiśmy się. On wyskoczył na środek uliczki i zaczął się kręcić w kółko krzycząc "Mam najcudowniejszą dziewczynę na ziemi."  Usiadłam na krawężniku wpatrując się w ukochanego. 
-Lepiej zejdź z tej drogi - powiedziałam.
-Nie bój się. Samochody tędy nie przejeżdżają.
Właśnie tego pierdolonego dnia, jeden jedyny kurwa samochód musiał przejechać tą ulicą potrącając Jamesa.
Siedziałam w szpitalu przy J już 3 dobę. Dalej nic się nie działo. Przeklinałam siebie w duchu i obwiniałam za wszystko. Lou niemal natychmiast zjawił się w szpitalu. 
W pewnym momencie James otworzył oczy i powiedział :
-Nie bój się. Zabiorę ze sobą do grobu to co było najcenniejsze dla ciebie. Kocham cie Angel.
-Ja ciebie też James.
Po tych słowach aparatura do której był J zaczęła wskazywać poziomą kreskę. Już wiedziałam ,że to koniec. Do sali wbiegł lekarz z pielęgniarkami ,a ja zostałam wyproszona na korytarz. Lou podbiegł do mnie i przytulił ,a ja rozpłakałam się na dobre. 
Pół godziny później z sali wyszedł lekarz.
-Niestety nie udało się go uratować.
Te słowa pokierował w naszą stronę.
To był koniec...
*End*

Szybko się pozbierałam i spojrzałam na chłopaka. Nasza rozmowa szybko się rozkręciła. Mój nowy znajomy ma na imię Luke.
Kilka minut później naszą miłą konwersację przerwał SMS od Louisa.
"Za półtorej godziny na wyścig."
On pewnie się nie wybiera. Trzeba się jednak zbierać.
-Przepraszam cie bardzo ,ale muszę już iść ,ale masz mój numer - zapisałam mu swój numer na serwetce.
-Dzięki. Na pewno się odezwę.
Szybkim krokiem wyszłam z klubu i przyjechałam do domu. Szybko przebrałam się w ten zestaw (bez torebki). Szybko zeszłam do garażu i odpaliłam moje nowiutkie Kawasaki Ninja. Udałam się na miejsce wyścigów.
30 minut później dojechałam do celu. Zacznie się zabawa.  Zaparkowałam moją maszynę. Nie musiałam długo czekać ,by przyszedł do mnie nasz wróg Ed. Popatrzył na mnie wymownie i powiedział :
-Zaczynamy ?
-Jasne.
Szybko udałam się do swojego motocykla ,a Fred - organizator wyścigów zwołał wszystkich do startu.
Zainteresowani ustawili się na lini startu ,a F szybko wytłumaczył trasę. Towarzyszki wykonały swoją "popisówkę" i mogliśmy zaczynać. Szybko wystartowaliśmy i od razu wyprzedziłam wszystkich ,ale ciągle na ogonie siedział mi Ed. Nie minęło 15 minut jazdy ,a za nami pojawił się policyjny radiowóz. Nosz kurwa lepiej być nie mogło.
Szczęście ,że te wyścigi nie są na kasę. W sumie już dawno przejechaliśmy metę ,ale od psów nie da się uciec tak łatwo.Zbliżał się ostry zakręt ,a ja od razu wyczułam ,że nie zmieszczę się.
Sprawy szybko potoczyły się dalej. Udało mi się położyć motocykl i wpadłam razem z nim do pobliskich krzaków.
Otwarłam oczy chwile później. Chciałam wstać lecz utrudniał mi to okropny ból w nodze. Aha, trzeba zadzwonić po Lou. Podniosłam się i wybrałam numer brata. Na szczęście policja pojechała dalej.
Tommo odebrał po czterech sygnałach.
-Co się dzieje ? - zapytał.
-Byłam na wyścigu i po 15 minutach przyjechały psy i goniły mnie i Ed'a. Nie zmieściłam się w zakręt i udało mi się położyć motor ,z którym wpadłam w krzaki. Przy okazji jeszcze chyba złamałam nogę ,więc rusz szanowny swój tyłek i przyjedź po mnie - powiedziałam.
-Dobra zaraz będę z chłopakami tylko określ się gdzie jesteś.
-New Street to jest zakręt zaraz za starymi domami.
-Za 10 minut jesteśmy na miejscu.
-Ok.
Rozłączyłam się i usiadłam na trawie czekając.
Z zegarkiem w reku 10 minut później pojawił się Lou z całą 4.
-Cześć. Gdzie ten motocykl ? - zapytał brat.
-Tam w krzakach - wskazałam na pobliskie zarośla.
-Dobra chłopcy wyciągnijcie go i zwieście go do domu ,a my jedziemy do lekarza.
30 minut później byłam już w gabinecie. Lekarz szybko skierował mnie na prześwietlenie i okazało się ,że mam złamaną nogę i kazał przez miesiąc trzymać nogę w specjalnym gipsie.
W domu od razu udałam się ,choć z trudem zeszłam do garażu. Gdy zobaczyłam moją powypadkową maszynę powiedziałam:
-Fajnie rozpierdoliłam swój nowiutki motor. Po prostu zajebiście...

----------------------------
I oto nowy rozdział. Liczę na kreatywne komentarze.
Następny rozdział planuję za 2 tygodnie choć nie wiem jak to wyjdzie.


Liebster Award !

Otrzymałam nominację do Liebster Award od właścicielki bloga 
http://blog1djednokierunkowe-diana.blogspot.com 

Pytania do mnie :
P
1. Piszesz jeszcze jakieś blogi?
2. Ulubiona piosenka?
3. Co robisz w wolnym czasie?
4.Masz jakiś talent?
5. Co cię najbardziej irytuje/ denerwuje ?
6. Gdzie chciałabyś spędzić wakacje?
7. Jaka jest piosenka, której najczęściej słuchasz?
8. Dlaczego piszesz i jak zaczęłaś?
9. Jaki jest twój ulubiony cytat?

10. Czego pragniesz najbardziej?

Odpowiedzi :
1) Tak  http://and-stay-with-me.blogspot.com
2) Ewelina Lisowska - We mgle
3) Rysuję
4) Nie wiem
5) Ludzie którzy mnie naśladują
6) Londyn
7) One Direction - Change My Mind
8) Piszę ,ponieważ chcę się podzielić swoim pomysłem na pewną historię. Zaczęło się od bloga założonego po to by sprawdzić czy ktoś zechce przeczytać, odwiedzić blog.
9) Bycie singlem nie znaczy, że jesteś słaby, to znaczy, że jesteś wystarczająco silny, aby czekać na to, co zasługujesz. ~ Niall Horan.
10) Spotkać One Direction.

Nominuję :

http://fanfiction-fire.blogspot.com
http://zyj-marzeniem.blogspot.com
http://rulesaremadetobebrokensobrokethen.blogspot.com
http://alive-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/#_=_
http://dearlyangelbadhoran.blogspot.com
http://brutalandvicious.blogspot.com/#_=
http://zaklad-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com
http://psychic-fanfiction-harry.blogspot.com
http://dark-neymar-ff.blogspot.com

Pytania:
1) Od kiedy piszesz bloga ?
2) Ulubiony zespół ?
3) Lubisz czytać ?
4) Ulubiony cytat ?
5) Dlaczego piszesz bloga ?
6) Jak masz na imię ?
7) Ile masz lat ?
8) Do jakiego kraju chciałabyś pojechać ?
9) Ulubiona piosenka ?
10) Ulubiony cytat ?

-------------------------------------------------------------------
Już dziś pojawi się kolejny rozdział !!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Ogłoszenie !!

Nowy rozdział zostanie opublikowany w pierwszym tygodniu września.
 Powodem jest brak weny i czasu. Rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie ,gdyż piszę dwa blogi.
 Za długie oczekiwanie bardzo przepraszam i postaram się teraz usprawnić dodawanie postów.

czwartek, 7 sierpnia 2014

04. Bad

Ten rozdział dedykuje mojej czytelniczce Agacie - Cleo
----------------------------------------------------------------------------

Szybko zakończyłam pogawędkę i udałam się na niezbyt oddalony murek. Wyścig czas rozpocząć. Oglądnęłam popisówkę Hazzy ,a później Nialla. Liam pojechał perfecto i poszłam się po tym przebrać. Szybko zabrałam swój kombinezon i poszłam się przebrać do sąsiegniego pokoju. 
-Black zbieraj się ! - powiedział Lou.
-Idę - odpowiedziałam.
Założyłam kominiarkę i swój nowy kask.  Weszłam do swojego samochodu i odpaliłam silnik. Udałam się na linię startu. Obejrzałam się na lewo i spojrzałam na swojego przeciwnika. Uśmiechał sie do mnie szyderczo z nutką ironi. Szczerze się cieszę ,że mam kask przez ,który ludzie mnie nie widzą. W odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec. Na lini startu pokazał się blond plastik ,którego tak strasznie nie lubię. Objaśniła trasę i mogliśmy zaczynać. Wystartowałam szybciej od mojego przeciwnika. Oho zaczyna mieć problemy. Moja radość jednak szybko zniknęła jak się pojawiła ,gdyż mój rywal był blisko. Postanowiłam użyć mojej tajnej broni czyli nitra. Szybko nacisnęłam odpowiedni guzik ,a zbliżał się zakręt zwany "zakrętem śmierci". Sama nie wiem dlaczego. Moje radio zaczęło nawoływać mnie. Szybko się zapytałam :
-Czego ?
-Zwolnij ,bo się zabijesz ! - powiedział Li.
-Jesteś pewien ?
-Tak.
-To zobaczymy. Najwyżej pozbieracie mnie z toru - odpowiedziałam ,a nawet wykrzyczałam i wyciszyłam radio. 
**P.O.V. Louis**
W pewnym stopniu poczułem lekką obawę  o Angel.
-Najwyżej pozbieracie mnie z toru - powiedziała An ,a ja popatrzyłem na przyjaciół. 
Z ich min nie dało się uzyskać jednoznacznej odpowiedzi. 
-Nie wyjdzie z zakrętu - oznajmił Liam.
-Ja jednak w nią wierzę. Poradzi sobie - odpowiedziałem z nadzieją.
Wypatrywaliśmy dalszego ciągu wydarzeń. Szybkim i bardzo precyzyjnym driftem siostra weszła w ten niebezpieczny zakręt. Kamień spadł mi z serca. Mogliśmy już świętować zwycięstwo. Po przejechaniu 100 metrów An dotarła do mety jako pierwsza. Wszyscy zerwali się z miejsc i ruszyli w straonę Audi R8 Black.  Chwilę później podjechał przeciwnik An. Jego zdziwienie mieszało się z totalnym wkurwieniem.
Przez megafon komentatora dało się też słyszeć głos:
-Chcemy wiedzieć kto jest tyn wygranym w ekipie Tomlisona.
**P.O.V. Angel**
Wygrałam bez żadnego problemu. No może był jeden. Powiedzmy ,że z dużą trudnością zmieściłam sie na zakręcie. Tak, tak, JA ANGEL BLACK TOMLISON PRZYZNAJĘ SIĘ DO SWOJEGO BŁĘDU. 
Gdyby to ktoś usłyszał zszedłby ze śmiechu i niedowierzania. Nawet ja sama sobie się dziwię.
-Chcemy wiedzieć kto jest tyn wygranym w ekipie Tomlisona.
Co ja kurde poczatkująca ? Nikt mnie nie zna ? Może i lepiej. 
Podjechał mój rywal i szybkim krokiem zmierzał w moją stronę.
-Kto ze mną wygrał ? - zapytał
Odpięłam kask i zdjęłam go razem z kominiarką.
-Przegrałeś z dziewczyna cioto - powiedziałam.
Jego zdziwienie było do śmiechu. Kopara spadła mu poniżej chyba kolan.
-Ty ? Dziwko ty wygrałaś ze mną ?
Uderzyłam go w twarz. 
-To za dziwkę.
Odeszłam w swoją stronę ,czyli do auta i odjechałam do domu. Po przyjeździe przebrałam się ,uczesałam i umalowałam. Szybko zabrałam potrzebne rzeczy i wsiadłam do czerwonego ferarri. Muszę się odstresować w klubie.


~*~
Oto rozdział numer 4.
 Chiałabym zadedykować to mojej czytelniczce ,która jest od zawsze na tym blogu.
Jak wam się podoba ?

poniedziałek, 28 lipca 2014

03. Whatever

Nadszedł czas transakcji. W wyznaczonym miejscu czekał już kupiec. Oczywiście musiał znaleźć się w tym jeden haczyk. Ludzie są naprawdę popierdoleni. Jednak gdy usłyszałam o co chodzi myślałam ,że pojeba zabije.
-Pożyczam Black na tydzień - powiedział.
-Że co ?- zapytałam.
-Na czym niby miało by to polegać ? - zapytał Lou.
-Przez tydzień będzie zarządzać moim burdelem i klubem - wyjaśnił.
-Niby czemu ona ? - zapytał zdziwiony Harry.
-Zgoda. Kiedy mam zacząć - powiedziałam.
Najlepsze było zdziwienie w oczach chłopaków. Bezcenny widok.
-Najlepiej ,żebyś zobaczyła wszystko dzisiaj ,bo jutro rano wyjeżdżam.
-Jasne. Będę za 30 minut u ciebie. Teraz bierz dziewczynę i dawaj kasę.
-Oczywiście - podał mi worek z pieniędzmi ,a my przekazaliśmy mu dziewczynę.
Szybko znalazłam się w domu. Przebrałam się w to i pojechałam do Garego. Niech stracę ten tydzień na zabawę w szefowanie. Na miejscu zostałam pokierowana do biura.
-Witam ponownie.
-Ustalmy jakieś szczegóły - powiedziałam.
-Od jutra to ty przejmujesz kontrole nad całym interesem. Wszyscy zostali już poinformowani. Pilnować wszystkiego będą ochroniarze. Wszystko wiadomo ? - wyjaśnił.
-Jasne i zrozumiałe.
-To teraz chodź ,przedstawię cię.
Weszliśmy do wielkiego salonu ,gdzie siedziało trochu dziwek i jakiś facetów na których były "uwieszone".
-Przedstawiam wam Black ,która będzie mnie zastępować przez najbliższy tydzień. Macie się jej słuchać ,bo będziecie mieli kłopot. Zrozumiano ?
-Tak jest - odpowiedzieli wszyscy zebrani.
-To ja już idę. Przyjadę jutro.
Wyszłam i odjechałam samochodem w stronę domu. Był już dość późno ,więc od razu poszłam spać.
Z samego rana obudził mnie zapach kakałka. To co lubię najbardziej. Leniwie wstałam i ubrałam się w TO. Szybko udałam się do kuchni wiedziona zapachem kakao.
-Cześć braciszku - powiedziałam wtulając się Lou.
-Hej ,mam kakałko - powiedział.
-Ty wiesz co dobre - odebrałam kubek i zauważyłam na stole tosty z nutellą. Tyle dobroci.Zabrałam się za pałaszowanie posiłku.
-Dziś są wyścigi i mam jedną prośbę.
-Jaką ? - zapytałam.
-O 15 przychodzi Eleonor i prosiłbym,żebyś się nią zajęła. Jedzie też z nami na wyścig - poinformował mnie.
-Czemu ty nie możesz się nią zająć ? - zapytałam.
-Z chłopakami będziemy pracować nad autami do wyścigu - wyjaśnił.
-A z kim się ścigamy ?
-Nowy gang z Londynu.
-Mogę dzisiaj im namieszać ?
-Jasne, to twoja specjalność - powiedział Louis uśmiechając się.
Mieszanie na wyścigach przeciwnym gangą to moja specjalność. Skończyłam jeść i włożyłam naczynia do zmywarki.
-Ja lecę, będę przed 15 - poinformowałam Tommo.
-Ok.
Zabrałam torebkę i udałam się do garażu i wyjechałam autem Kia Ceed. 30 minut później zaparkowałam przed docelowym miejscem.  Przy wejściu zostałam przywitana przez ochroniarza.  Szybko weszłam do "mojego tymczasowego" biura.
**Później**
Uwinęłam się ze wszystkim w 3,5 godziny i byłam wolna.  Wstąpiłam jeszcze do sklepu po produkty na obiad i pojechałam do domu. Odstawiłam autko do garażu ,gdzie zastałam chłopaków majstrujących przy samochodach.
-I jak wam idzie chłopcy ? - zapytałam.
-Na wieczór powinny być gotowe - powiedział Liam.
-To dobrze, pracujcie dalej - powiedziałam i weszłam do domu.
Po rozpakowaniu zakupów zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko otworzyłam i ujrzałam El.
-Hej El.
-Cześć Angel - uśmiechnęłam się El.
-Chodź to zrobimy obiad.
-Ok.
30 minut później posiłek był już na stole. Chłopcy zachwalali nasze umiejętności kulinarne. Tak ,wiem ,wiem ,że było pyszne. Później postanowiłam zabrać Eleonor na zakupy. Muszę jej kupić jakąś sukienkę na wieczór.
Dwie godziny późnij wybrałyśmy sukienkę dla El ,a ja postanowiłam kupić taką.W domu zabrałyśmy się za przygotowywania na wyścig. Zrobiłam sobie dość mocny makijaż ,a Elka zażyczyła sobie mniej "wyzywający". Już pod koniec naszych przygotowań wpadł Lou.
-Kiedy ja jadę ? - zapytałam.
-Będziesz przedostatnia - poinformował.
-Jasne,będę mogła działać - poczułam dużą satysfakcję.
Tuż po godzinie 20 udałyśmy się do garażu.
-Oto twoje podrasowane autko - powiedział Liam.
-Dzięki. Co tam ciekawego dodaliście ? - zapytałam.
-Dodaliśmy sportową kierownice, podświetlane liczniki, podciągnęliśmy hamulce i ostatnia najnowsza zabawka czyli nitro - wytłumaczył Li.
-Oj, będzie jazda dzisiaj - ucieszyłam się.
Mój samochód zostanie dostarczony na tor przez Nathana,a mnie i El odwiezie Alex.
**30 minut później**
*P.O.V. El*
Razem z Angel weszłyśmy w tłum ludzi gromadzących się na torze. Wszystko wyglądało jak wyciągnięte z teledysku do piosenki "We own it". Podążałam przez cały czas za Black ,aż dotarliśmy do garażu ,w którym czekali chłopcy.
-Jaki jest plan bo mi się lekko śpieszy - zapytała siostra Lou.
-Pierwszy jedzie Harry, drugi Niall, później Liam ,a następnie Zayn. Potem Angel ,a na końcu ja. To wszystko.
-To ja mykam - rzuciła moja towarzyszka i zaraz zniknęła.
-Chodź El - zwrócił się do mnie Lou
-Ok.
*P.O.V. Angel*
Nasi rywale wjechali kilkoma autami na tor. Czas działać. Przeciwnicy wyszli z aut ,a ja podeszłam do jednego z nich.
-Cześć przystojniaczku.
-Hej piękna - najwidoczniej mój urok osobisty zadziałał.
-Podobno ścigacie się z najlepszym gangiem w Londynie i nie tylko - powiedziałam.
-Kochana ,ale to niedługo się zmieni - odpowiedział.
-Jak ? - zapytałam.
-Wygramy tylko ten wyścig - oznajmił.
-Który ty startujesz ? -zapytałam.
-Przed ostatni.
Myślałam ,że padnę ze śmiechu. Ze mną na pewno nie wygra. W ostatniej chwili powstrzymałam śmiech.
-Mogę zobaczyć twój wóz ?
-Jasne skarbie.
Zaprowadził mnie do swojego auta.
-Ciekawy.
-Wiem - uśmiechnął się zalotnie.
-Kto z was jedzie pierwszy ?
-Tamten - wskazał na rudzielca o piwnych oczach.
Harry sobie poradzi.
-A później ?
-O ten - pokazał na chłopaka w zielonych włosach.
-Ok.
Szybko zakończyłam pogawędkę i udałam się na niezbyt oddalony murek. Wyścig czas rozpocząć ...

~*~
Nowy oczekiwany rozdział już jest.
 Długo musieliście czekać ,ale w nagrodę dostaliście taki długi.
Pojawiła się opcja komentowania anonimowo.
Jak sądzicie kto wygra ??
Kolejny rozdział już niedługo...

*P.O.V.* - Point Of View - Punkt Widzenia




środa, 23 lipca 2014

Uwaga !!!

Muszę ogłosić ,że nie wiem kidy pojawi się nowy rozdział ,bo nie mam komputera i nie mam jak napisać. Za opóźnienie przepraszam i postaram napisać jak najszybciej. Mała przerwa ...
Dziś mijają 4 lata od powstania 1D. Takie duże małe święto ...

piątek, 27 czerwca 2014

02. This is my angel? Please kill me.

Znalazł się pierdolony wybawca dziewic. Chwycił mnie za rękę i chciał gdzieś zaprowadzić.
-Co ty robisz ? - zapytałam wkurzona.
-Chciałaś pieprzyć się z tym blondynem.
-I co z tego ?
-I ja cie uratowałem.
-Dziękuje bardzo ,a teraz spieprzaj - wyszarpałam się z jego uścisku.
Kędzierzawy ponownie mnie pochwycił ,a ja wyciągałam swoją broń i wymierzyłam w jego skroń.
-Słuchaj. Nikt mi nie będzie rozkazywał - powiedziałam.
Wyglądał na przestraszonego ,a ja się zaśmiałam i opuściłam broń. Spokojnie udałam się w stronę auta i ostatni raz spojrzałam na bruneta. Zauważyłam rozmawia z Zaynem ,a potem dostaje w brzuch. Odjechałam z piskiem opon w stronę domu. Jutro będzie dym.
Zaparkowałam mój pojazd w garażu i udałam się do salonu. Na kanapie zobaczyłam Lou z Elką.
-Nie przeszkadzajcie sobie. Zaraz pójdę do swojego pokoju.
Wzięłam butelkę alkoholu, szklankę z kuchni i z takim ekwipunkiem udałam się do swojego pokoju.
Otworzyłam butelkę i postanowiłam jednak pić z gwinta.
Po opróżnieniu całej butelki przebrałam się w dres i poszłam spać.
Rano obudził mnie podniesiony głos Louisa. Czemu on się tak rozdziera. Spojrzałam na zegarek. Była 10 rano. Wstałam z łóżka i udałam się do salonu. Stanęłam w progu salony i słuchałam.
-Nic mnie to nie obchodzi ,że chciała się przespać z kimś tam. Powiedziałem już jej ,że ma wolną rękę. Rozumiesz ? - zwrócił się do kędzierzawego.
-Czego tak krzyczysz z samego rana ? - zapytałam.
-Harry opowiedział mi co wczoraj robiłaś ,a Zayn powiedział ,że Hazz coś do ciebie miał. Prawda to ?
-Mhm. Sama sobie poradziłam.
-Okej. Słuchajcie. Angel może robić to co chce, kiedy chce, nieważne nawet z kim ,ale wy nie wtrącajcie się do tego jeśli nie ma takiej potrzeby. Zrozumiano ?
-Tak - odpowiedziała cała czwórka.
-No to teraz przejdźmy do innych zadań.
Chłopcy zmienili temat ,a ja poszłam do kuchni przygotować sobie śniadanie. Mój wybór padł na kanapki z Nutellą ,gdyż nic pożywniejszego nie znajdowało się w lodówce. Coś czuję ,że trzeba się na zakupy wybrać. Po zjedzeniu posprzątałam w kuchni i udałam się do swojego pokoju ,by się przebrać. Wybrałam to. Założyłam skórzaną kurtkę i rzuciłam Lou krótkie "Jadę do sklepu". Po niedługiej chwili wyjechałam z garażu swoim ścigaczem. Pierwsze postanowiłam jednak wstąpić do Starbucks po kawę. W kawiarni dostałam Sms'a od Tommo :
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizmq298Bt9RkhV65qEwo4NfN5lz-QPTe8a1FwuZ8sQJ0mUTcqtCHSU5OO-kvIpLTgjq8kzp6W4fSzqqeyIWI9s8k7kcetzTaL-bCi6fodzcAfYkKfyCCMU2tfbYhdXoCblnbAZICk6HMrV/s1600/tumblr_n15csvynwZ1sqx6xbo1_500.gif"19 akcja"
Natychmiast odpisałam :
"Okej"
Wypiłam kawę i wyszłam na zewnątrz. Odpaliłam papierosa. Czasem lubiłam zapalić "od tak" bez zasady. Powoli zaciągałam się dymem ,który lubiłam.
Po wypaleniu papierosa wsiadłam na moją maszynę i udałam się do supermarketu.
W przeciągu godziny zakupiłam potrzebne produkty.
Do domu wróciłam około godziny 17. Rozpakowałam zakupy i poszłam do Lou w celu zapoznania się z planem akcji.

**Później**
Właśnie zmierzaliśmy idąc przez jakieś zarośla do odpowiedniego domu. Akcja ma przebiegać dość prosto.
Gdy wszyscy dotarliśmy na miejsce cichaczem weszliśmy do budynku. Proste załatwienie sprawy. Trzeba ściągnąć kase od dłużnika. W kuchni zastaliśmy jego żonę. Zajął się nią Liam.
- Gdzie twój mąż ?? - zapytałam.
Wskazała na piętro. Zayn z Niall'em poszli na górę i już po nicałej minucie mężczyzna stoczył się po schodach.
-Gdzie pieniądze ?? - zapytał Lou.
-Nie mam - odpowiedział.
-Myślisz ,że dam się nabrać. Jesteś w dużym błędzie - dostał w twarz.
Kurde. Musiały wystąpić komplikacje. Pół minuty później w zamku od drzwi wejściowych zachrobotał klucz. Szybko podeszłam do nich i ukryłam się za ścianą.
Gdy tylko niezidentyfikowana osoba weszła szybko zatkałam jej usta ręką. Dziewczyna na oko 16 lat wydawała się być zdezorientowana i wystraszona w jednym.
-Mam ,więc inny pomysł. Bierzemy twoją córeczkę zamiast chajsu - powiedziałam.
-Nie zrobicie tego !! - wyrywał się gość.
Popatrzyłam na Harrego ,który miał na małolate chcicę.
-Jesteś pewien ?? - zapytałam z ironią - Raczej nie chcesz widzieć jak będzie się pieprzyć z tym chłopakiem i  co potem się nią stanie.
Styles jakby czytając mi w myślach przejął dziewczynę i włożył rękę pod jej spódnicę. Małolata zapiszczała cicho ,a my wybuchnęliśmy śmiechem.
-Pieniądze są na strychu - złamał się.
Ponownie zabrałam dziewczynę ,a Hazz z Lou poszli przeszukać strych. 10 minut później stali z torbą wypchaną naszą należnością. czas zamazać ślady.
-Co robimy z dziewczyną ?? - zapytałam Louisa.
-Bierzemy - odpowiedział szybko.
Ogłuszyłam dziewczynę i związałam ,a chłopcy mieli zakończyć robotę. Powiem tyle ,że skończą marnie. Po chwili rozległ się huk pistoletu i z domu wyszli chłopcy. Chwilę później dom zapłonął żywym ogniem ,a my odjechaliśmy.

** Rano **
Jak to wymyślił brat, na dziewczynę jest jakiś chętny. Wszystko zostało załatwione ,a transakcja odbędzie się dziś wieczorem. Zrobiłam kanapki i herbatę. Postanowiłam ją zanieść nastolatce.Weszłam do pokoju ,w którym się znajdowała. Ona od razu wycofała się do najdalszego kąta w pomieszczeniu.
-Nie bój się. Przyniosłam ci tylko śniadanie.
-Naprawdę ?
-Tak, masz i jedz.
Położyłam tacę z jedzeniem i wyszłam.

**Wieczorem**
Nadszedł czas transakcji. W wyznaczonym miejscu czekał już kupiec. Oczywiście musiał znaleźć się w tym jeden haczyk ...

~*~
Witam !
Rozdział dość długi jak na mnie.
Chciałam was poinformować o tym ,że 29.06 wyjeżdżam na obóz.
 Rozdział pojawi się w okolicach 18.07.
Mam nadzieję ,że przeczytacie ten rozdział i go ocenicie.


czwartek, 19 czerwca 2014

01. She's not afraid

Po raz kolejny wracałam do tego momentu.Bolało i to bardzo. Zmęczona oddałam się w objęcia Morfeusza.
Rano z trudem otwarłam powieki. Kto do diabła tłucze się po domu o 9 rano ? Wstałam, ubrałam szlafrok i udałam się w stronę dobiegających mnie dźwięków ,czyli salonu z zamiarem przypiedolenia osobie ,która hałasuje. Zeszłam i zobaczyłam żywo rozmawiających chłopaków na kanapie.
-W tym domu nie można dłużej pospać ? - zapytałam.
-Najwidoczniej - odpowiedzieli.
-Co robicie ?
-Mamy plan akcji.
-No to słucham.
-Dziś jesteś snajperem. Podczas ulicznej parady do ściągnięcia jest biznesmen. Tak wygląda - Lou podał mi jago zdjęcie.
-Kiedy i gdzie ?
-Godzina 13, Dark Street 15, piętro 7, mieszkanie 84. My będziemy zabezpieczać ciebie z dołu.
-Rozumiem.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Po skonsumowaniu posiłku poszłam się przebrać.
Później wyciągałam futerał na gitarę. Wyjęłam moją broń i sprawdziłam. Zbliżała się godzina 12. Zeszłam na dół i zabrałam krótkofalówkę i klucze od mieszkania. Z garażu wyjechałam swoim Audi i  udałam się do wyznaczonego miejsca. 30 minut później stanęłam przed wyznaczonym mieszkaniem, przekręciłam klucz i weszłam do środka. Otworzyłam okno z widokiem na drogę i rozstawiłam swój sprzęt. Równo z godziną 13 nadjechała parada. Przez radio powiedziałam : "Jestem gotowa". Wymierzyłam w odpowiednią osobę. Odbezpieczyłam broń i nacisnęłam spust. Kula uderzyła delikwenta między oczy. Zrobił się niewiarygodny szum. Zamknęłam okno i złożyłam broń. Chwilę później doszedł mnie głos krótkofalówki "Dobra robota ,a teraz uciekaj".
Spokojnie pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam do podziemnego garażu. Wsiadłam do samochodu i odjechałam.
W domu spotkałam Louisa.
-Jak tam ? - zapytałam.
-O 18 przychodzi Eleonor.
-Mam nadzieję ,że to jest jednak jakaś normalna osoba ,a nie jakiś kolejny niewypał.
-Sama się przekonasz.
-A zostajecie w domu ??
-Mhm.
-To zrobię wam coś na kolację i jak przyjdzie to spadam.
-Ok.
Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w luźny dres. Zawędrowałam do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Sama zjadłam kanapkę i poinstrułowałam brata odnośnie posiłku. Później poszłam do swojego pokoju i wzięłam kąpiel. Po tej czynności wyszukałam w garderobie ten zestaw. Gdy skończyłam się malować zadzwonił dzwonek. Ubrałam szpilki i popędziłam na dół. W korytarzu zobaczyłam El. Lou dobrze trafił.
-Dziewczyny poznajcie się. Angel to jest Eleonor. El to jest Angel moja siostra.
-Cześć. Ja lecę. Nie wiem kiedy wrócę.
-Jasne.
Wyszłam i udałam się w stronę garażu. Po odnalezieniu czarnego mercedesa wyjechałam na ulice Londynu. 20 minut później byłam jeż pod klubem Alexa i Nathana. Bez problemu zostałam wpuszczona do środka poza kolejką. Zajęłam miejsce przy barze i zamówiłam drinka. Po jakimś czasie i po kilku drinkach dosiadł się do mnie blondyn o zielonych oczach.
Rozmowa i kilka drinków z nim to było coś. Kilka godzin później wyszliśmy za rękę do mojego samochodu. Przeszkodził nam Harry.
-Angel ?
Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Hazz podbiegł bliżej i uderzył blondynka ,który uciekł. Znalazł się wybawca dziewic. Jutro mu wpierdolę...


środa, 4 czerwca 2014

ZWIASTUN

Pojawił się zwiastun na mojego bloga w wykonaniu Selly ze strony

http://zwiastunowa-wyspa.blogspot.com/

Za współprace i piękne wykonanie bardzo dziękuję
 Cóż mogę powiedzieć.

Oceńcie go sami :



piątek, 30 maja 2014

PRALOG

Trzy motocykle ustawiły się na starcie. Ja jako czwarta ustawiłam się na linii startu swoim czarnym motocyklem marki Yamaha R1. Wszystkie zebrane laski patrzyły na moją maszynę ze zdziwieniem. Jeszcze nie wiedzą kim jestem. Blondynka na wysokich platformach zamachała flagą na znak startu.  Z początku Lou wychodził na prowadzenie ,ale ja przejechałam jako pierwsza linię mety. Wszyscy patrzyli w moją stronę z wielkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy. W głośniku rozległ się głos : "Ciekawe kto zdołał wygrać z Tomlisonem ?? Jesteśmy ciekawi." Zdjęłam kask i moje włosy opadły na ramiona.
-Wygrał młodszy Tomlison - powiedziałam ze śmiechem.
Louis popatrzył na mnie ,a potem uśmiechnął. Był szczęśliwy ,że nie oddał swojej kasy obcemu. Laska ze startu wręczyła mi torbę z pieniędzmi i popatrzyła na mnie z pogardą. Zabrałam to co moje, włożyłam kask i zwinęłam się do domu. Na miejscu zagarażowałam swój pojazd, poszłam zrzucić kombinezon motocyklowy i udałam się do kuchni w celu zrobienia kolacji.
Po 10 minutach do domu wparował Lou.
-Cześć sister. Dałaś popis dzisiaj.
-Dziękuję bardzo. Ty też nie byłeś taki zły ,ale i tak wygrałam.
-No dobra, dobra.
Podałam mu kanapki z Nutellą. Na odchodne Tommo dał mi całusa w policzek i powiedział :
-Jutro akcja.
-Jasne.
Sama zjadłam posiłek i udałam się do swojego pokoju.
Lou jest kochanym bratem. W sumie tylko on mi został.

** Wspomnienie **
 16 letnia dziewczyna wpatrywała się w swojego brata. Siedział na kanapie i tępo wpatrywał w ramkę ze zdjęciem jego rodziny.
-Wszystko się zmieni - powiedział do siebie - wszystko.
Nastolatka zaczęła nie rozumieć zachowania swojego brata.
-Louis. Co się dzieje ?? - zapytała niepewnie.
-Rodzice mieli wypadek. Zginęli - odpowiedział załamany.
Rodzeństwo popatrzyło na siebie i przytuliło. Rozumieli się całkiem bez słów. 
*Później*
Kilka dni po tym wydarzeniu odbył się pogrzeb państwa Tomlison. Był piękny. Do osieroconego rodzeństwa przypływały szczere kondolencje. 
"Wszystko się zmieni".
**Koniec**

Po twarzy dziewczyny spłynęły łzy ,a działo się to zaledwie 3 lata temu.

Bohaterowie !!!

  

Angel Black Tomlison {Ashley Benson} - 19 latka, siostra Louisa, wspówłaścicielka firmy brata, należy do gangu, lubiąca zabawę i ryzyko.

 

Louis Tomlison - 21 letni brat Angel, szef gangu, ma firmę razem z siostrą o którą się bardzo troszczy, opanowany, czasami jednak ponoszą go emocje.

 

Rodzeństwo Tomlison bardzo lubi brać udział w nielegalnych wyścigach  samochodowych i motocyklowych.

 Niall Horan - lat 20, należy do gangu, blondyn o Irlandzkim pochodzeniu, swoim uśmiechem czaruje wszystkich wokoło, lubi jeść.

 

Zayn Malik - 20 latek, człowiek z gangu, najbardziej skryty, chłopak po przejściach.

 

Harry Styles - 19 latek, najmłodszy członek gangu, obiekt pożądania połowy dam w Lonynie.

  

Liam Payne - 20 letni członek gangu, jeden z poważnych osób. Przemoc, rozboje i adrenalina czyli to co lubi.

 

Alex i Nathan Calvin - bliźniacy, 20 lat, prowadzą własny klub, należą do gangu.


Szablon by Selly