sobota, 22 listopada 2014

10. End?

-Dobry wieczór. Panna Andrea Black?
-Tak.
-Pójdzie pani z nami musimy wyjaśnić kilka spraw.
-Zabiorę jeszcze dokumenty.
Wrzuciłam potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam.

*P.O.V. Louis*
Już po raz trzeci obróciłem kopertę w rękach. Do domu wróciłem dopiero nad ranem i zastałem go pusty.
Kilka chwil później po głębszych namysłach wyciągałem kartkę i zacząłem czytać.
"Kochany Lou!
Piszę ten list ,ponieważ chciałabym wyjaśnić kilka spraw.
Wreszcie po kilku latach zdołałam Ci powiedzieć prawdę o ojcu. Właśnie kiedy po jego śmierci przeglądałam pocztę natrafiłam na ciekawy E-Mail. Napisała do znana już Ci kobieta ,którą pobiłam. Niedługo później odkryłam całą konwersację ,przez co się we mnie zagotowało. Jak wiesz zadziałałam bardzo szybko. Ojciec zdradzał mamę ,przez około rok. Nie wiedziałam jak to powiedzieć ,ale wyszło samo. Wszystko było moją tajemnicą. Za to chciałam przeprosić.
Kolejną rzeczą jest wspomnienie o twoich dziwkach w naszej kłótni. Nie chciałam powiedzieć tego ,ale sam wiesz ,że taka była prawda. Cieszę się ,że znalazłeś taką osobę jak Eleonor. Wiem ,że bardzo Ci na niej zależy i mam nadzieję ,że tego nie zepsujesz.
Zrobiłam sobie wakacje w Hiszpanii. W razie jakich ko;wiek problemów skontaktuje się z Tobą.


Całuje Angel"

Na samym dole kartki widniał odcisk szminki An. Dam jej odpocząć i pomyśleć. Usiadłem na stole w kuchni i zadzwoniłem do El.

*P.O.V. Angel*
Od pół godziny siedziałam w sali przesłuchań. Wygodnie rozłożona na krześle czekałam.
Około 10 minut później do pomieszczenia weszli ludzie z dochodzeniówki. Zaczynamy zabawę.
-Andrea Black? - zapytała kobieta.
-Tak.
-Nazywam się Rachel Andrew ,a to Mark Richards. Zajmujemy się sprawą Lewisa Diaz. Wisze coś na jego temat?
Uniosłam brew w pytającym geście.
-Nie udawaj głupiej! Dobrze wiemy ,że wczoraj byłaś w posiadłości Diaza - powiedział gość.
Nie podobał mi się od samego wejścia, 
Nic mu do tego. Dobrze wiemy ,że nic z tego nie będzie.
-Wczoraj włamałaś się do naszego systemu.
-Jakieś dowody?
Rzucono mi przed oczy trzy kartki. Szybko zapoznałam się z treścią. Do części mogłabym się przyznać. Najprostsze kodowanie jest dla frajerów.
-Jak będzie ? - zapytała kobieta.
-Nie znam się na czymś takim.
-Powiedz nam coś o Lewisie.
Wkopać chuja czy nie?
-Niezłe ciacho z niego. Świetnie całuje i jest niezły w łóżku - postanowiłam troszku zagrać.
-Co wiesz na temat jego planów?
-Co miał mi się zwierzać?
-Może posiedzisz sobie u nas na 72h to sobie coś jednak przypomnisz?
Co to ,to nie kurwa. Ściągną moje odciski i już po mnie.
-Widzę ,że nic nam nie powiesz to jednak sobie posiedzisz.
-Mogę wykonać jeden telefon?
-Proszę, tylko szybko.
Wybrałam numer do Louisa. W duchu modliłam się ,żeby odebrał. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos.
-An?
-Słuchaj, 3 dni ,więzienie Hiszpania. Pomocy - zaczęłam nawijać do niego po francusku z nadzieją ,że zrozumie.
-Pomożemy ci.
Wypuściłam głośno powietrze i rozłączyłam się. Jestem uratowana.

*P.O.V. Louis*
Nie wiem jak to zrobię ,ale muszę ją wyciągnąć. JEśli zobaczą ,że Andrea i Angel to ta sama osoba wkopiemy się wszyscy. 
Muszę zwołać całą ekipę...

---------------------------------------------------
Dziękuję za wszystko,
niestety rozdział krótkie,
ale jestem zadziwiona w jak szybkim tępie rośnie ilość odsłon
DZIĘKUJĘ ♥


poniedziałek, 10 listopada 2014

09. Problem?

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM !!!

Rano obudziło mnie uporczywe dzwonienie do drzwi.
Założyłam szlafrok i otworzyłam je. Ujrzałam Ninę - stara koleżanka z Hiszpanii.
-Cześć Angel.  Jednak to prawda ,że przyjechałaś.
-Hej, Jak widzisz jestem na wakacjach.
-Mam dla ciebie ciekawe zlecenie.
-Wchodź do środka.
Po rozgoszczeniu się Niny w salonie szybko streściła mi cały plan:
-Potrzebujemy informacji na temat tych ludzi - rzuciła mi kartkę na stół.
-Jak mam pomóc?
-Mierda!* An musisz włamać się do systemu rządowego i poszukać. Ktoś na nas poluje i bez informacji wyłapią nas jak psy.
Spojrzałam na listę.
-Na jutro będzie gotowe.
-Ratujesz nas. Spotkajmy się u mnie jutro.
-Jasne.
-Do zobaczenia.
Jak szybko się pojawiła tak samo zniknęła
Zaraz po wyjściu Niny wyciągnęłam laptopa i zrobiłam włam do rządowych. Ciekawe czy zauważą.
Do rana opracowywałam całą listę z rezultatem wypchanej teczki.
Około południa zapakowałam potrzebne rzeczy, odświeżyłam się i pojechałam do willi Diazów.
Zaraz po dotarciu na miejsce zostałam zaprowadzona do podziemi,gdzie czekał na mnie Lewis. Czemu wszyscy gangsterzy muszą być tak przystojni?! Obok niego stała Catalina - kolejna panna do kompletu. Czasami wydaje mi się to bez sensu ,ale nie o tym teraz mowa.
Całej ekipie wyjaśniłam wszystko i czułam jak Lewis cały czas uporczywie mnie obserwuje.
-To wszystko. Ja już muszę iść.
-Odprowadzę Cię - zaproponował Lew.
-Dziękuję trafię do wyjścia.
Opuściłam pomieszczenie ze swoim "towarzyszem". Podążał za mną krok w krok.
-Czego chcesz Lewis? - zapytałam.
-Wypiękniałaś przez ostatnie lata.
-Idź sobie przeleć swoją laskę i nie bajeruj mi tutaj.
Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
-Mnie się nie ignoruje - warknął.
-Ja to zrobię.
Ignorując moje protesty zaczął mnie zachłannie całować. Właśnie w tedy mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach. Powoli sięgnęłam za pasek spodni i wyciągnęłam broń. Przyłożyłam lufę do skroni Lewisa trzymając palec na spuście.
-Teraz z łaski swojej się odsuń i daj przejść. Miło było ,ale muszę iść.
Chłopak odsunął się ,ale dalej na jego twarzy widniał chamski uśmieszek.
-Jeszcze będziesz krzyczeć moje imię - powiedział.
Odeszłam kawałek i wycelowałam w jego nogę ,ale kula specjalnie wbiła się w podłogę koło niego.
Czemu mnie to spotyka?
Wybiegłam do samochodu i odjechałam do domu.
Po wejściu od razu wyciągnęłam butelkę wódki i paczkę amfetaminy. Czas się wyluzować. Rozsypałam proszek na szklanym blacie ,zwinęłam banknot 100 dolarowy i wciągnęłam cały materiał. Otworzyłam butelkę i pociągnęłam łyka.
Po niezłej fazie otrząsnęłam się następnego dnia po południu. Ogarnęłam bałagan i wskoczyłam pod prysznic.
Już pod wieczór usłyszałam pukanie do drzwi. Ciekawe kto to? Powędrowałam do wejścia i otworzyłam. Chwilę później ujrzałam dwóch policjantów.
Houston mamy problem !!!

*Mierda! (hiszp.) - Jasna cholera!


~*~
Chciałabym podziękować wszystkim za 1 tyś. wyświetleń 
mam nadzieję ,że ten rozdział przypadnie wam do gustu 
czekam na opinie ♥
cieszę się ,że komentujecie ,bo to nakręca mnie do działania
dziękuję Dominice za pomysł na kolejny rozdział
i Wojtkowi za bardzo szczerą opinię

Oczywiście szczególnie podziękowania dla czytelników


Szablon by Selly